poniedziałek, 2 lipca 2012

Niepodrabialni


27 lipca na Stadionie Miejskim we Wrocławiu wystąpi zespół Queen. Dla tych, którzy są na bieżąco oczywisty jest fakt, iż zespół zagra bez swojego jedynego i niepowtarzalnego wokalisty - Freddy'ego Mercury'ego. Freddy po prostu od 21 lat nie żyje. Ale to chyba nic, ponieważ zespół przygarnął pod swoje królewskie skrzydła gwiazdkę jednego z zagranicznych talent show - Adama Lamberta. Vice mistrz programu American Idol zaśpiewa wraz z Queen wszystkie największe hity zespołu.

Teraz taka mała dygresja: Ian Curtis, wokalista (oczywiście jedyny i niepowtarzalny) post punkowego Joy Division, powiesił się na sznurze do suszenia bielizny po ówcześniejszym obejrzeniu Stroszka i odsłuchaniu płyty Iggy'ego Popa The Idiot. Uczynił to w przeddzień wyjazdu zespołu na pierwsze międzynarodowe tournee po USA, co zapewne wiązało się z rozpoczęciem wielkiej kariery. Nic z tego niestety nie wyszyło, jednakże pozostali członkowie zespołu z szacunku do Iana i samych siebie nie ciągnęli sprawy Joy Division dalej. Powstali z popiołów pod postacią zespołu New Order. Bez odcinania kuponów, dorabiania kasy, za to z pełnym szacunkiem.

Teraz najważniejsze. Nie mogę się już doczekać, kiedy przyjedzie do nas Nirvana z Kurtem Nilsenem na wokalu. Możliwe jest też to, że Dave Grohl, słynący z umiejętności bębnienia i śpiewania jednocześnie, odegra również partie gitarowe Kurta Cobaina. Dobrze by się stało, gdyby Kerry King lub Mr. Wylde wrócili jak zastępcy Dimebag'a Darella. Oczywiście jako Pantera. Zainteresowanie byłoby ogromne, a kasa z koncertu, jak wiadomo, przyda się. Myślę jeszcze, któż mógłby reaktywować kapelę Death, ale Chuck'a Schuldinera nie da się chyba podrobić. Chociaż może Nergal? Kto wie.

Nie ma drugiego Kurta Cobaina. Nie ma też Lennona, Presleya, ani nie ma Morrisona. Nigdy ich już nie będzie i nikt nie jest w stanie ich podrobić. Każda próba zastąpienia tych wielkich kimś innym to skok na kasę, w najlepszym wypadku na emocję fanów. Na niczym nie gra się lepiej, niż na emocjach, a Freddy wiedział o tym najlepiej. Dlatego nikt nigdy go nie zastąpi, ani nie podrobi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz