Wczoraj zamknęliśmy pierwszą połowę tego roku. Kilka
ciekawych płytek już pojawiło się w moim odtwarzaczu. Malutka część z nich
została, jednakże zdecydowana większość wyleciała bezpowrotnie. Oczywiście ze
względu na wątpliwą jakość prezentowanej przezeń muzyki. Tak więc rozprawiać
nie ma o tym najmniejszego sensu. Co do muzyki konkretnej, wybitnej lub po
prostu dobrej myślę, że najwyższa pora już wspomnieć coś o takowej.
Ostanie sześć miesięcy dało nam w pierwszej kolejności
fenomenalne wydawnictwo Overkilla pt. The Electric Age. Płyta w całej swojej
rozciągłości nad wyraz elektryczna, energetyczna i diabeł wie jeszcze jaka, ale
po prostu świetna. Kopiąca bezpardonowo w podbrzusze, przeżuwająca słuchacza i
wypluwająca go. Cały zespół radzi sobie świetnie w tych bezthrashowych czasach.
Bobby, D.D. i spółka na pewno tempa nie zwalniają, ponieważ kilka dni temu
dopiekli jeszcze nową EPką z dwoma premierowymi utworami. Miód na serce fana.
Accept ze swoim Stalingradem nie przeskoczył poziomu
poprzedniej płyty, ale i tak jest dobrze. Wyróżnia się na tle tych wszystkich
szarości. Do walki o palmę pierwszeństwa o metalową płytę roku włącza się Testament,
którego nowy album ukaże się 27 lipca. Zobaczymy cóż to za ustrojstwo. Po
singlu, którego już można posłuchać na YT spodziewać się trzeba potężnego
dzieła, ale mam dziwne przeczucie, że Overkilla nie sięgną.
Mniej metalowo, ale jak najbardziej jakościowo zaprezentował
się nam Jack White. Jego pierwsze solowe wydawnictwo pt. Blunderbuss jest
kwintesencją rockowej żywiołowości. Mamy moc, surowe brzmienie i mnóstwo
gatunkowych smaczków. Po prostu cały Pan White.
Nad większością pozostałych płyt nie siądę, ponieważ
wszcząłem protest odnośnie pojawiania się coraz mniejszej ilości dobrej muzyki.
Sześć miechów wyczekiwania, nadziei i nic, raptem trzy, może cztery wybitne
płyty. Aż dziw bierze, że nie ma nic chociażby średniego, prawie dobrego...
albo dzieło albo mizeria. Nie zgadzam się na to. W ramach protestu nie słucham
na razie Robaków Luxtorpedy, bo pewnie dają radę i oczekuję na coś więcej w
drugiej połowie tego roku. Swoją drogą ponoć ostatniego dla ludzkości, więc tym
bardziej bierze człowieka dziwota, że ci od szatana i jego muzyki nie
wykrzesali co najmniej 50 minut dobrego metalu. Ciężkie to czasy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz