niedziela, 1 lipca 2012

Ciężkie czasy

Wczoraj zamknęliśmy pierwszą połowę tego roku. Kilka ciekawych płytek już pojawiło się w moim odtwarzaczu. Malutka część z nich została, jednakże zdecydowana większość wyleciała bezpowrotnie. Oczywiście ze względu na wątpliwą jakość prezentowanej przezeń muzyki. Tak więc rozprawiać nie ma o tym najmniejszego sensu. Co do muzyki konkretnej, wybitnej lub po prostu dobrej myślę, że najwyższa pora już wspomnieć coś o takowej.
Ostanie sześć miesięcy dało nam w pierwszej kolejności fenomenalne wydawnictwo Overkilla pt. The Electric Age. Płyta w całej swojej rozciągłości nad wyraz elektryczna, energetyczna i diabeł wie jeszcze jaka, ale po prostu świetna. Kopiąca bezpardonowo w podbrzusze, przeżuwająca słuchacza i wypluwająca go. Cały zespół radzi sobie świetnie w tych bezthrashowych czasach. Bobby, D.D. i spółka na pewno tempa nie zwalniają, ponieważ kilka dni temu dopiekli jeszcze nową EPką z dwoma premierowymi utworami. Miód na serce fana.
Accept ze swoim Stalingradem nie przeskoczył poziomu poprzedniej płyty, ale i tak jest dobrze. Wyróżnia się na tle tych wszystkich szarości. Do walki o palmę pierwszeństwa o metalową płytę roku włącza się Testament, którego nowy album ukaże się 27 lipca. Zobaczymy cóż to za ustrojstwo. Po singlu, którego już można posłuchać na YT spodziewać się trzeba potężnego dzieła, ale mam dziwne przeczucie, że Overkilla nie sięgną.
Mniej metalowo, ale jak najbardziej jakościowo zaprezentował się nam Jack White. Jego pierwsze solowe wydawnictwo pt. Blunderbuss jest kwintesencją rockowej żywiołowości. Mamy moc, surowe brzmienie i mnóstwo gatunkowych smaczków. Po prostu cały Pan White.
Nad większością pozostałych płyt nie siądę, ponieważ wszcząłem protest odnośnie pojawiania się coraz mniejszej ilości dobrej muzyki. Sześć miechów wyczekiwania, nadziei i nic, raptem trzy, może cztery wybitne płyty. Aż dziw bierze, że nie ma nic chociażby średniego, prawie dobrego... albo dzieło albo mizeria. Nie zgadzam się na to. W ramach protestu nie słucham na razie Robaków Luxtorpedy, bo pewnie dają radę i oczekuję na coś więcej w drugiej połowie tego roku. Swoją drogą ponoć ostatniego dla ludzkości, więc tym bardziej bierze człowieka dziwota, że ci od szatana i jego muzyki nie wykrzesali co najmniej 50 minut dobrego metalu. Ciężkie to czasy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz