Chciałbym przypomnieć o pewnej świetnej EPce z 2011 roku. Zatem...
Z pomników gruz, ze świątyń popioły, a z wiary chaos… to fragment tekstu z pierwszego kawałka na płycie pt. Ofiara,
który w stu procentach oddaje stan, jaki to EP po sobie pozostawia.
Mistrzowie blackened thrash metalu z Bloodthirst po dwóch longplay’ach
wracają z kolejną porcją gorącej smoły. Mimo, że to jedynie EP, wrażenie
robi fenomenalne. Takiego intensywnego thrashu nie słyszałem od dawien
dawna i nie mówię tu tylko o scenie nadwiślańskiej. Poznańskie
koziołki częstują nas czterema niesamowicie zagęszczonymi kompozycjami.
Nie ma tutaj mowy o intrach, rozbudowanych wstępach czy smaczkach w
postaci smyków lub rozmiękczających klawiszy. Słuchacz dostaje wpierdol
obuchem od samego początku. Już pierwsza Ofiara daje pokaz
siły, brutalności i bezkompromisowego thrashu. Zespół zachowuje rytm i
melodię taką, na jaką w tym gatunku przystało. Stos Heretyków i Przeklnij Życie obijają nam twarz z siłą młota pneumatycznego, zaś ostatnie Unicestwienie Duszy
to już mocarne ciosy wyszczerbiony nożem, po prostu rozrywają. Mamy tu
coś z Sodom, momentami wpływy Kreatora dają o sobie znać, lecz ciągle
jest to niepodrabialny Bloodthirst. Materiał nie zwalnia ani na moment,
bas szarpie, perkusja łomocze bardzo szybko, choć czasem monotonnie.
Każde minimalne niedociągnięcia rekompensuje nam praca
gitarzysty/wokalisty. Miażdżące, mocne riffy, blackowy wokal. Liryki ku
czci rogatego na pewno przychylności kleru nie zdobędą, wręcz
przeciwnie. Sam pomysł polskich tekstów uważam za dobry. Idealnie
przybrudzone brzmienie, stawiają te fenomenalne wydawnictwo, pełne
siarki i brutalnej, niepohamowanej agresji na szczycie piekielnego
gatunku. Czekam na kolejny pełnoprawny album B-thirst, najlepiej w
całości po polsku. Niech życie zdycha, niech topi się w smole….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz