środa, 4 lipca 2012

Bloodthirst – Żądza Krwi EP (2011)

Chciałbym przypomnieć o pewnej świetnej EPce z 2011 roku. Zatem...
 
Z pomników gruz, ze świątyń popioły, a z wiary chaos… to fragment tekstu z pierwszego kawałka na płycie pt. Ofiara, który w stu procentach oddaje stan, jaki to EP po sobie pozostawia. Mistrzowie blackened thrash metalu z Bloodthirst po dwóch longplay’ach wracają z kolejną porcją gorącej smoły. Mimo, że to jedynie EP, wrażenie robi fenomenalne. Takiego intensywnego thrashu nie słyszałem od dawien dawna i nie mówię tu tylko o scenie nadwiślańskiej. Poznańskie koziołki częstują nas czterema niesamowicie zagęszczonymi kompozycjami. Nie ma tutaj mowy o intrach, rozbudowanych wstępach czy smaczkach w postaci smyków lub rozmiękczających klawiszy. Słuchacz dostaje wpierdol obuchem od samego początku. Już pierwsza Ofiara daje pokaz siły, brutalności i bezkompromisowego thrashu. Zespół zachowuje rytm i melodię taką, na jaką w tym gatunku przystało. Stos Heretyków i Przeklnij Życie obijają nam twarz z siłą młota pneumatycznego, zaś ostatnie Unicestwienie Duszy to już mocarne ciosy wyszczerbiony nożem, po prostu rozrywają. Mamy tu coś z Sodom, momentami wpływy Kreatora dają o sobie znać, lecz ciągle jest to niepodrabialny Bloodthirst. Materiał nie zwalnia ani na moment, bas szarpie, perkusja łomocze bardzo szybko, choć czasem monotonnie. Każde minimalne niedociągnięcia rekompensuje nam praca gitarzysty/wokalisty. Miażdżące, mocne riffy, blackowy wokal. Liryki ku czci rogatego na pewno przychylności kleru nie zdobędą, wręcz przeciwnie. Sam pomysł polskich tekstów uważam za dobry. Idealnie przybrudzone brzmienie, stawiają te fenomenalne wydawnictwo, pełne siarki i brutalnej, niepohamowanej agresji na szczycie piekielnego gatunku. Czekam na kolejny pełnoprawny album B-thirst, najlepiej w całości po polsku. Niech życie zdycha, niech topi się w smole….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz