Podobnym nagłówkiem został
niegdyś oparzony jeden z numerów tygodnika "Piłka Nożna". Przed kilku
laty odnosiło się to do korupcyjnych zawirowań nad Wisłą oraz porażek polskich
klubów we wstępnych rundach eliminacyjnych europejskich pucharów. Obecnie to
negatywne, acz zgrabne stwierdzenie wciąż jest na czasie.
Dla Polaków piłkarskie emocje już
opadły, mimo, że Mistrzostwa Europy 2012 dopiero docierają do półmetka. Teraz czas na emocje bardziej polskie. Żal, złość, a także
szukanie winnych i wylewanie nań jadu. Reprezentacja biało-czerwonych odpadła z
najważniejszego turnieju w jakim mogła wystąpić w najbliższym czasie. Odpadła w
sposób żenujący. Niby było nieźle, wszak nie przegraliśmy pierwszych dwóch
potyczek. Jak nigdy, szło całkiem nieźle. No właśnie, boli określenie NIEŹLE. Czy
kiedyś może być DOBRZE? Na poprzednich turniejach chociaż mecz o honor
wygrywaliśmy. Teraz honor został w szatni.
Nie mam pretensji do trenera
Smudy, z resztą robił to co mógł, aby wygrać. Po prostu Pan Franciszek nie jest
Panem Hiddinkiem czy nawet Panem Biliciem, skądinąd świetnym trenerem. Śmiem
twierdzić, że mecze, bo to nie tylko ten z Czechami nie zostały wygrane ze
względu na głowy piłkarzy. Chłopaki pękali na boisku po każdym nieudanym
zagraniu. Nie mieli do kogo podawać piłek. Bali się odpowiedzialności. Przy
pozornie niezłym wyniku z drużyną Rosji, miałem wrażenie, że nasi piłkarze
najchętniej to w ogóle nie wyszliby z szatni. Zawodnicy Smudy wyglądali przy
reprezentantach Federacji jak biedniejsi kuzyni. Spuszczone głowy, przyciszone
głosy. Raz po raz ktoś próbował pokazać charakter, ale to zdecydowanie za mało.
Sądzę, że tego w pierwszej
kolejności można się teraz czepiać, a w przyszłości wymagać - zaangażowania.
Tak jest z naszym sportem narodowym od dawna, jesteśmy mistrzami dmuchania
ogromnego balonu, który zawsze pęka z wielkim hukiem. Rokrocznie kończy się na
szansach, później na nadziejach w efekcie czego docieramy do kłótni i sporów.
Polska piłka nożna świetnie wpisuje się w najistotniejsze cechy naszej
historii. Po takich, kolejnych już mistrzostwach, po następnym braku awansu do
Ligi Mistrzów mam wrażenie, że żaden inny naród nie przeżył tylu zawodów w
sporcie co Polska. Nasz futbol od tylu już dekad jest w ciągłej agonii, coraz bliżej mu
do śmierci, czyli definitywnego spadku do drugiej pięćdziesiątki światowych
drużyn. W tym przekonaniu utwierdzili mnie biało-czerwoni przy okazji meczu z
Czechami. Szkoda tylko, że nie powalczyli.